Położyłam
głowę na poduszkę. Beznamiętnie wpatrywałam się w biały sufit. Moich
uszu dochodziły przeróżne hałasy. Miałam jedenaście lat, aby nauczyć się
je rozpoznawać. Te z góry były spowodowane wiecznym niezadowoleniem
gula. Kiedyś się go bałam. Codziennie powtarzałam tacie, aby coś z nim
zrobił. Teraz stał mi się obojętny. Z dołu natomiast dobiegł mnie krzyk
mamy i głośne śmiechy bliźniaków.
W
pewnym momencie coś ukuło mnie w tył głowy. Podniosłam się zniechęconą i
odsłoniłam poduszkę. Wyjęłam spod niej ten czarny notes, który
prawdopodobnie zapodział się poprzedniemu właścicielowi między stronami
książki.
Na
pierwszej stronie wygrawerowano: T. M. Riddle. Przejechałam po literach
opuszkiem palca. Mama zawsze mi powtarzała, że nie należy czytać
cudzych pamiętników, jednak ten... to było co innego. Nawet nie znałam
tego chłopaka, nie miałam pojęcia, kim może być.
Rozejrzałam
się nieśmiało po własnym pokoju. Poczułam jak na mojej twarzy tworzy
się szkarłatny rumieniec wstydu. Otworzyłam dziennik na dowolnej stronie
i... nic. Był pusty...
- Ginny! - Usłyszałam krzyk mamy dobiegający z kuchni. - Zejdź i pomóż mi przygotować kolację.
- Już idę! - odpowiedziałam, zamykając pamiętnik.
Chciałam
odłożyć go na szafkę nocną, jednak niechcący potrąciłam otwarty
kałamarz. Czarna ciecz rozlała się na podłogę i notes. Przeklęłam pod
nosem. Jednak największy szok przeżyłam, kiedy okazało się, że cały
atrament wsiąknął w stary pergamin, nie pozostawiając nawet drobnej
plamki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz